Monday, February 1, 2010

• View topic - Fedor Emelianenko On The Cover Of Men’s Health…

Image

Quote:
“Najważniejsza w życiu powinna być zasada – miłości do bliźniego”
1 02 2010

Kolejny kozacki materiał od naszego czytelnika TJO. Tym razem jest to długi wywiad z Fedorem Emelianenko który został przeprowadzony dla rosyjskiej edycji Mens Health:

Rzadko udaje się dziennikarzom przeprowadzić wywiad z „ostatnim imperatorem” – tak w sportowych kręgach nazywa się absolutnego mistrza świata mieszanych sztuk walki, zasłużonego dla rosyjskiego sportu – Fedora Emelianenko. Jego kontakty z prasą są słabe, wcale nie dlatego, że sława uderzyła mu do głowy, na syndrom wody sodowej jeszcze, na szczęście, nasz znakomity rodak nie cierpi. Po prostu bardzo gęsta rozpiska treningów, seminariów i zawodów, często odbywających się za granicą, nie pozwala mu na to. Natomiast pojawiając się w domu, w Starym Oskole, Fedor chętnie udziela wywiadów biełgorodzkim dziennikarzom (Stary Oskoł to miejscowość w okręgu miasta Biełgorod), dzieli się swoimi wrażeniami i planami na przyszłość.
“Najważniejsza w życiu powinna być zasada – miłości do bliźniego”
1 02 2010

Kolejny kozacki materiał od naszego czytelnika TJO. Tym razem jest to długi wywiad z Fedorem Emelianenko który został przeprowadzony dla rosyjskiej edycji Mens Health:

Rzadko udaje się dziennikarzom przeprowadzić wywiad z „ostatnim imperatorem” – tak w sportowych kręgach nazywa się absolutnego mistrza świata mieszanych sztuk walki, zasłużonego dla rosyjskiego sportu – Fedora Emelianenko. Jego kontakty z prasą są słabe, wcale nie dlatego, że sława uderzyła mu do głowy, na syndrom wody sodowej jeszcze, na szczęście, nasz znakomity rodak nie cierpi. Po prostu bardzo gęsta rozpiska treningów, seminariów i zawodów, często odbywających się za granicą, nie pozwala mu na to. Natomiast pojawiając się w domu, w Starym Oskole, Fedor chętnie udziela wywiadów biełgorodzkim dziennikarzom (Stary Oskoł to miejscowość w okręgu miasta Biełgorod), dzieli się swoimi wrażeniami i planami na przyszłość.

Niedawno takie spotkanie z Fedorem Emelianenko i jego trenerami zostało zorganizowane dział Public Relations korporacji OEMK (jest to jeden z rosyjskich koncernów metalurgicznych w Rosji – generalnie zajmują się szeroko rozumianym hutnictwem i przemysłem wydobywczym). Konferencja miała miejsce w nowo wybudowanym Pałacu Sportu im. Świętego Kniazia Aleksandra Newskiego (jedna z postaci historycznych tak fanatycznie wielbionych przez Rosjan, krótko mówiąc zawdzięczają mu przegnanie z Rosji w XIII w. Niemców i Szwedów). Nawiasem mówiąc, spotkanie to zbiegło się również z publikacją w rosyjskiej edycji miesięcznika Men’s Heath dużego artykułu o Fedorze, który ukazuje naszego sławnego rodaka od innej strony. Dlatego tez nie omieszkaliśmy skorzystać z tej publikacji – rzucającej nowe i interesujące spojrzenie na zwyczaje naszego bohatera.

Przed spotkaniem dziennikarze pogratulowali przyznanej Fedorowi krajowej nagrody „Złota Drużyna Rosji” w kategorii „Sportowiec Roku”, a także przyznania tytułu „Honorowego Obywatela Okręgu Biełgorodzkiego”. Sam Fiedia powiedział , iż rok 2009 w całości był dla niego dość pomyślny.

- Przede wszystkim udało mi się wyjść z ringu niepokonanym. Tak więc zaplanowany program treningowy sprawdził się – powiedział sportowiec.

Pytań ze strony dziennikarzy na konferencji padało wiele, oto niektóre z nich:

- Fedor, dlaczego nie doszedł do skutku zaplanowany pojedynek z Amerykaninem Joshem Barnettem, i co możesz powiedzieć na temat ostatniego zwycięstwa nad Brettem Rogersem?

- Josh Barnett przed zbliżającą się walką został złapany na dopingu, dlatego komisja nie dała mu pozwolenia na walkę. Według informacji płynących ze Stanów Zjednoczonych on nie może przejść kontroli antydopingowej i nie uczestniczy w walkach. A odnośnie Bretta Rogersa, jest on jednym z najlepszych fighterów w Strikeforce. Do momentu naszego pojedynku on miał dziesięć zwycięstw na swoim koncie, z czego dziewięć to nokauty. W ostatniej walce Brett zaledwie w 20 sekund pokonał słynnego białoruskiego championa Andreia Arlovskiego. Mnie udało się pokonać silnego przeciwnika, jakim jest Rogers, także przez nokaut w drugiej rundzie.

- Czy czułeś wsparcie publiki w trakcie niedawnej walki w Chicago?

- Brett Rogers pochodzi z Chicago, i liczył na doping swoich ziomków, którzy aktywnie kibicowali swojemu idolowi. Ale tam znajduje się również ogromne skupisko emigrantów z Rosji, reprezentujących różne pokolenia, oni byli oczywiście za mną.
Image

- Jakie miejsce w twoich treningach zajmuje przygotowanie psychologiczne? Mówi się, że za przebieg twoich walk odpowiedzialne są odprawiane w Starym Oskole nabożeństwa dziękczynne.

- Przygotowania psychologiczne do każdej walki to bardzo ważny aspekt. Muszą być one zwięzłe, szybkie, a przede wszystkim jakościowe, aby mnie odpowiednio nastawić do nadchodzącej walki. W podróży towarzyszą mi trenerzy i bliskie mi osoby, w tym także i mój mentor duchowy – archiprezbiter Andriej Zinowiew. Oni pomagają mi psychicznie nastawić się do walki i podnieść morale. Z ojcem Andrzejem rozmawiamy na różne, nawet najbardziej intymne tematy. Zawsze mogę liczyć na jego radę i pomoc. Może dlatego Bóg mnie chroni i pomaga w interesach.

- Jakich zasad i reguł przestrzegasz w życiu codziennym, a jakich nie akceptujesz?

- Jako człowiek wierzący staram się przestrzegać przykazań bożych, dlatego sądzę, iż najważniejszą rzeczą w naszym codziennym życiu powinna być jedna zasada: miłość do bliźniego.

- Poza sportem zawodowym próbujesz sił jako aktor, grając w reklamach i uczestnicząc kabaretach. Kiedy widzowie mogą spodziewać się nowego filmu z twoim udziałem?

- Tak, zaproponowano mi rolę w reklamie, moim zdaniem, wyszła dobrze. Jeżeli chodzi o film fabularny „Piataja Kaźń”, który reżyserował Aleksander Jakimczuk z Sankt Petersburga, to prace nad nim zakończyły się. Na dużym ekranie pojawi się on w kwietniu tego roku, a jego ocenę pozostawiam wam, widzom.

- Czy lubisz czytać? Jakie książki podobają się twojej malutkiej córecze Wasylisie?

- Wiele dobrych książek czytałem w dzieciństwie, teraz również dużo czytam. M.in. podczas długich lotów na obozy treningowe, wieczorem przed snem czytam – literaturę klasyczną, prawosławną i biografie świętych. Wolny czas poświęcam rodzinie. Moja córka Wasylisa ma dwa latka, uwielbia wiersze Kornela Czukowskiego. Jego twórczość znam już na pamięć.

Image

- Czy planujesz treningi w nowym Domu Sportów OEMK, spotkania z młodzieżą, prowadzić tutaj seminaria klasy mistrzowskiej?

- Proces szkolenia zajmuje odrębne miejsce w przygotowaniach do walk i odbywam go w różnych miejscach. Czasami z trenerami wyjeżdżamy w góry, kiedy trzeba polepszyć wytrzymałość. Ale podstawowy trening odbywam w Starym Oskole, w swoim klubie imienia Aleksandra Newskiego. Oczywiście, teraz będę trenował w nowym Pałacu Sportu, gdzie panują idealne warunki do trenowania wszystkich elementów walki.

Co się tyczy młodych sportowców i ich trenerów, to w miarę możliwości, jestem gotowy poświęcić im czas i trenować. Chociaż tutaj będzie bardziej użyteczne doświadczenie moich trenerów, którzy wiedzą jak wychowywać mistrzów.

- Jakie wydarzenie sportowe dla Ciebie będzie decydujące w 2010 roku? Na co stawiasz, na co będziesz kładł nacisk w pierwszej kolejności?

- Zgodnie z kontraktem, zostały mi dwie walki na zawodowym ringu. Pierwsza z nich z Brazylijczykiem Fabricio Werdumem – będzie miała miejsce w kwietniu. Jest to bardzo silny i doświadczony zawodnik, który znajduje się w pierwszej dziesiątce najlepszych fighterów na świecie. W 2006 roku spotkał się on na ringu z moim bratem Aleksandrem i wygrał. Jestem już w trakcie reżimu treningowego pod tę walkę i mam nadzieję, że odniosę w niej sukces. A dalsze plany, to mam ich wiele, ale nie są warte rozmowy z wyprzedzeniem.

Image

Sto lat temu ludzie wykształceni udawali się do Jasnej Polany, żeby zobaczyć jak hrabia chodzi boso. Teraz zagraniczne ekipy filmowe przyjeżdżają do Starego Oskołu, żeby udokumentować, ze zdziwieniem bądź przerażeniem na twarzy, jak człowiek, którego ostatnią walkę oglądało 25 milionów widzów na całym świecie (rekord w transmisji mixfight), zjada kaszę gryczaną na kuchni, przy bufecie „Trzyrublówka”, albo 15 kilogramowym młotem uderza w starą oponę czy też morduje się z drążkiem na sali gimnastycznej w szkole sportowej imienia Aleksandra Newskiego.

W holu szkoły wita nas stojący regał zapełniony pucharami mistrza. Wśród medali i pucharów, wyróżnia się szczególnie trofeum nieistniejącej już organizacji PRIDE – do niedawna najbardziej szanowanej organizacji mieszanych sztuk walki. Wywołuje to ciekawą refleksję. Los przyniósł puchar z rodzimej Japonii aż tak daleko. Ale to nic, teraz przychodzi mu dumnie spoglądać z góry na trampki rosyjskich fighterów przewijające się na przeciwległych schodach.

Przez pięć kolejnych lat Emelianenko ze stoickim spokojem „wyrąbywał”, każdego kto stanął naprzeciw niego na ringu. Czy to mistrz jujitsu, kickboxingu, boksu, rekordzista czy mistrz świata – nie ma znaczenia, oni wszyscy po 20-30 sekundach ze zagubionym wzrokiem leżeli na deskach, a Fedor nakładał rosyjską flagę na plecy, uśmiechając się do kamery. To wszystko on wytrenował tutaj, w sportowym ośrodku, w budynku 49 a? I dlaczego nikt, nawet mierzący 218 centymetrów olbrzym Hong Man Choi nie był w stanie pokonać tego zapaśnika ze Starego Oskołu?

Na pierwsze pytanie odpowiedź u Fedora jest gotowa – po prostu ta szkoła sportowa to całe jego życie przez 12 lat. Opanowywał tu sambo i judo. Przyprowadził tutaj braci i pomagał im. Wraz ze wszystkimi wykonywał tu remonty, gdy nie było pieniędzy na robotników – „My robiliśmy tu podłogi i malowaliśmy ściany”. A ze Starego Oskołu do stolicy nie wyprowadził się, bo nie chciał.

- To taka sama historia jak z rodzicami i dziećmi. My je kochamy nie za to, że są jakieś tam wybitne, tylko za to że są. To samo tyczy się mojego miasta. Ja nie mogę powiedzieć, że jest ono wyróżniające się, ale jest po prostu moje.

Emelianenko stopniowo budował dom – duży, drewniany, obowiązkowo z sauną. Łaźnia parowa jest integralną częścią treningu.

W wieku 18 lat Fedor zgodnie z oczekiwaniami, poszedł do wojska. Nie do kompanii sportowej, ale do wojsk pancernych pod Niżnym Nowogrodem – „Tam nikt do sportu się nie garnął”. Cóż, to nie był powód żeby nie trenować. W magazynku gospodarczym Emelianenko ćwiczył za pomocą skompletowanych sztang, obciążników i hantli. „Początkowo zorganizowałem je dla siebie, ale gdy zebrało się trochę sprzętu, wtedy pojawiła się chęć do ćwiczeń wśród innych”.

Po powrocie do domu Fedor w ciągu dwóch pierwszych miesięcy 1997 roku został mistrzem zarówno sambo, jak i judo. Ale zaczęły się kolejne trudności.

- My z trenerem jeździliśmy ze Starego Oskoła na konkursy we dwójkę, a tam ekipy z Petersburga, Moskwy, Majkopu – głównych ośrodków zapaśniczych – przyjeżdżali trenerzy i cały skład sędziowski. A potem, gdy pewnego razu w Moskwie sędziowie wydali niekorzystny werdykt, zdałem sobie sprawę, że tak dalej być nie może. Mam dość tej niesprawiedliwości, trzeba byłoby pieniądze zarabiać. I tak zacząłem przygodę z wszechstylową walką wręcz.

Motywacja była prosta. Emelianenko miał żonę, urodziła się córka, którą trzeba było nakarmić, a brązowe medale tego nie zrobiły. Ale należy zwrócić uwagę, że Fedor w ten sport wszedł bez asekuracji. A sukces nie był gwarantowany. Większość fanów MMA na Dalekim Wschodzie i w Stanach Zjednoczonych uważa, że facet prosto ze Starego Oskołu przebił się bezproblemowo do czołówki. No to spróbujcie.

W trakcie walk organizowanych w miejscowości Tuła, Fedor poznał się z menadżerem Włodzimierzem Pogodinem. On pomógł mu wejść do nowego sportu. Pojechali na turniej do Jekaterinburga, a tam, w poszukiwaniu świeżej krwi przybyli przedstawiciele japońskiej federacji Rings…I w ten sposób Emelianenko w Japonii znany jest bez wyjątku jako „Last Emperor”. Swoją drogą sam Fiedia nie jest zadowolony z tego przydomku (który na łamach Men’s Heath, co z resztą jest zgodne z rzeczywistością, udowodnił, że jest bardzo łagodnym człowiekiem). Emelianenko chciałby, żeby w MMA było więcej rywalizacji sportowej niż show, choć „ze zrozumieniem” odniesie się do ostentacyjnych wypowiedzi ze strony przyszłych rywali.

Image
Fedor Emelianenko – spokojny, rozsądny i łagodny kolega. Po zapoznaniu się z pytaniami, przez chwilę pomyślał, a potem spokojnie i rozsądnie dobierając słowa odpowiadał. Mówił banalnie o zwyczajnych sprawach (prowadzenie zdrowego trybu życia, zgodnie z przykazaniami, jak można więcej czasu spędzać z własnym dzieckiem), ale w jego ustach to nie brzmi banalnie: przecież to Emelianenko…

- Kłótnie, zaczepki z przeciwnikami? Odpadają.

- Złość w rywalizacji jest u każdego, co by nie mówił. Ja w dniu walki również ją odczuwam, ale z rozpoczęciem rozgrzewki przechodzi. Nie odczuwam wtedy żadnej nienawiści, złości czy strachu. Wychodzę na ring, powołując się na wolę Boga. Jestem zwarty, gotowy i wiem, że ze swojej strony zrobiłem wszystko, żeby iść do walki w jak najlepszej formie.

- Idziemy na flaszkę? Tak już lecę.

- Dla wielu obcokrajowców Rosjanin kojarzy się tylko z wódką. Oni sami piją więcej od nas, ale kiedy tylko zobaczą Rosjanina, zaczyna się gadanie: „Wódka, wódka”. Dla mnie jest to przykre i przestałem zupełnie spożywać alkohol. Ja reprezentuje nasz kraj i nie chcę podtrzymywać tego stereotypu.

Skargi i donosy? Nie ma potrzeby. Rzeczywiście Rogers, z którym Fedor spotkał się na ringu w listopadzie zeszłego roku, okazał się nie tylko silny, ale i bardzo śliski. „Któż to wie, może już taka fizjologia u niego” – tłumaczył za kulisami Fedor: nie chcemy dawać powodów do plotek, ale od najdawniejszych czasów, zdarzało się, że walczący by „utrudnić życie” przeciwnikowi smarowali się tłustymi substancjami. Gdzie jest różnica – na początku drugiej rundy Rogers otrzymał silnego strzała na brodę i problem oliwki pozostał sam sobie.

Jednakże nie oznacza to, że Emelianenko jest nieświadomym, uśmiechniętym głupcem. W grudniu 2000 r. Fedor na jednej z pierwszych swoich walk w Japonii, przeciwko Tsuyoshi Kosace, zaliczył porażkę. Generalnie mętna historia. Przepisy tego turnieju zakazywały uderzeń łokciami, a Kosaka rozciął łokciem Fedorowi łuk brwiowy. Sędzia przerwał walkę. Promotor Emelianenki postanowił nie roztrząsać tego. Fedor milczał do czasu, kiedy doszło do możliwości rewanżu – miał on miejsce po pięciu latach i Rosjanin pokonał Japończyka po 10 minutach walki na gali PRIDE – Bushido.

Image

Jeśli drużyna rosyjskich dżudoków zobaczyłaby życie Japończyków, niewiele by im mogła zazdrościć. W Japonii dawno nie uświadczono zasad samurajów, to nie ten duch. Tak samo w Stanach Zjednoczonych. Nasi fighterzy trenują o wiele więcej, i z różnymi ludźmi. I dlatego też będą wygrywać. Emelianenko postępuje podobnie. Jeszcze pierwszy trener Wasilij Gawriłow uczył go, że pracować na zajęciach należy tak, żeby ubranie robocze (zastępujące Fedorowi kimono) można było wykręcać z potu.

- Trening nie trwa od rana do wieczora. Zwykle dwa miesiące przed walką treningi są intensywniejsze. Jeżeli do tej pory pracowało się dla przyjemności, bez większych obciążeń, to przed samą walką trenuję zgodnie z grafikiem ułożonym razem z moimi trenerami.

Na początku swojej kariery Fedor stawał w ringu 6-7 razy w roku, teraz zgadza się jedynie na trzy walki.

- Sześć walk to jest normalne dla młodego człowieka, który tylko rozwija się, niejako przez cały czas pod presją ciągłej walki. Nie jestem tak ekstremalny, nie potrzebuje tylu emocji z ringu. Ja osobiście bardziej wolę trenować, ciężko pracować, po zajęciach odpoczywać. Lubię poszukiwać nowych metod. A sam pojedynek – to finał moich prac.

Dzień Fedora Emelianenko:

7.00 – Pobudka. Śniadanie. Do treningu czas spędza z żoną i córeczką.

9.30 – Rozpoczyna trening. Bieg w lesie ok. 9 km. Zajęcia na hali. Zwykle rano zajęcia z technik grapplingowych.

12.00 – Koniec treningu. Powrót do domu i obiad z rodziną. Jeżeli było ciężko – drzemka w ciągu dnia, w tym samym czasie co córeczka. Po przebudzeniu przygotowuje herbatę lub wywar z ziół – tymianku, majeranku, dziurawca i dzikiej róży, wlewa do termosu i idzie na trening popołudniowy

17.00 – Wieczorem biega ok. 2-6 km, w zależności od planu treningów a następnie boks, kickboxing lub muai thai.

23.00 – Mniej więcej w tym czasie kładzie się do łóżka.

Nadesłał i przetłumaczył: Tjo

Wielkie dzięki!

Źródło: mixfight.ru


http://www.mmarocks.pl/2010/02/01/najwa ... %E2%80%9D/

Translation to English.

Fedor is really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really, really good.

Posted via web from MMACrypt.com

No comments:

Post a Comment